Kilkoma wystawami, które zostaną otwarte w czerwcu oraz wydawnictwem albumowym “Sztuka fotografii”, zaakcentuje trzydziestolecie Oddziału Świętokrzyskiego Związku Polskich Artystów Fotografików związane z nim środowisko twórców. To znaczące środowisko w kraju: kielecka struktura ZPAF ze swymi 68 członkami ustępuje jedynie oddziałowi stołecznemu, ale nie tylko jej liczebność, również dorobek artystyczny oraz inicjatywy organizatorskie wyznaczają jej wysoką pozycję.
Narodziny Oddziału Świętokrzyskiego ZPAF zapisane zostały w annałach związkowych pod datą 1978 roku, ale to dla kronikarskiej ścisłości, nie zaś wymówka, że fotograficy przystępują do jubileuszowania z poślizgiem. Było to ukoronowanie usilnych dążeń grupy pasjonatów, którzy od lat podejmowali działania we wspólnocie zauroczonej fotografią i fotografowaniem. Już od wczesnych lat powojennych szukali się i skrzykiwali, ażeby zmawiać się na wyprawy z kamerą albo schodzić na dyskusje, aby się wzajem chwalić i krytykować. Z potrzeby bycia razem wyłaniać się zaczął ruch, który naturalną koleją rzeczy zmierzał ku formom zorganizowanym, bo one z reguły coś porządkują i ułatwiają. I tak oto w 1955 roku powstał Kielecki Oddział Polskiego Towarzystwa Fotograficznego, który w 1961 roku przekształcony został w samodzielne, mające osobowość prawną, Świętokrzyskie Towarzystwo Fotograficzne. Pod jego auspicjami kielecki ośrodek fotograficzny zaczął zapisywać kolejne, szczytne karty, w swych dziejach. Kolejne, a więc zajrzyjmy na wcześniejsze.
Jest rok 1839. Instalowany przed dwoma laty w Kielcach inżynier guberialny Maksymilian Strasz, człowiek rozlicznych zainteresowań, pośród których były – co ważne – optyka i chemia, ledwie kilka miesięcy po ogłoszeniu we Francji wynalazku dagerotypu – wiadomo, od nazwiska twórcy – wykona pierwsze w Polsce zdjęcie i opublikuje pierwsze polskie teksty na temat “zdejmowania obrazów za pomocą światła na papierze albo na szkle”. Strasz jest zatem ojcem polskiej fotografii, a Kielce jej matecznikiem. Mieliśmy potem kilku fotografów, którzy zaistnieli szeroko w świecie. Prekursorem fotografii przemysłowej był Józef Grodzicki (zaczynał w Kielcach, potem miał zakład w Radomiu), który m.in. zdobył złoty medal na wystawie w Chicago w 1894 r. Istnym fenomenem okazał się Antoni Borowiec, skromny fotograf prowincjonalny z Końskich, który w latach międzywojennych zebrał garść medali na wielu międzynarodowych wystawach. Należy wspomnieć choćby o istnieniu od 1933 roku Sekcji Fotograficznej przy Polskim Towarzystwie Krajoznawczym, która skupiła ciekawych twórców. Nie można pominąć Tadeusza Przypkowskiego, zegarmistrza słonecznego z Jędrzejowa, który interesował się osobliwymi technikami (kto wie, co to są bromolejowe przetłoki). Tadeusz Przypkowski był w 1946 roku pośród założycieli Związku Polskich Artystów Fotografików, otrzymał legitymację ZPAF z numerem 14. Następny patent artysty fotografika w kieleckim środowisku, opatrzony numerem 278, zdobędzie Jan Siudowski.
Jesteśmy ponownie u początków lat sześćdziesiątych. Grupa twórców z Pawłem Pierścińskim na czele, m.in. Jerzy Kamoda, Jan Spałwan, Tadeusz Jakubik, Wacław Cisłowski, Janusz Buczkowski, intensywnie zajmuje się fotografowaniem zgeometryzowanego pejzażu świętokrzyskiego. Ich prace zdobywają liczne nagrody. Uprawianą przez nich estetykę, nawiązującą do tradycji fotografii ojczystej, acz nie będącą jej naśladownictwem, lecz oryginalnym rozwinięciem, nazwano Kielecką Szkołą Krajobrazu. Termin ten przyjął się powszechnie. Dzieje polskiej fotografii artystycznej wyodrębniają pod osobnymi terminami różne tendencje i nurty. Ale nie ma pośród nich takich, jak Kielecka Szkoła Krajobrazu, której nazwa odnosi się do jakiegoś regionu i wskazuje zarazem na specyficzny sposób fotografowania jedynego w swoim rodzaju pejzażu, jakim się odznacza świętokrzyska kraina.
O kielczanach jest głośno. Choć w Kielcach nie ma jeszcze struktury ZPAF, kierownictwo związku powierza fotografikom z tego ośrodka zorganizowanie Ogólnopolskiej Wystawy Krajobrazu, która przekształci się w biennale. Później Okręg Świętokrzyskie zdobędzie sobie uznanie plenerami (m.in. ART-EKO), na które chętnie będą przyjeżdżać twórcy także z zagranicy Marginalizowana fotografia pejzażowa zacznie przeżywać renesans i powracać na uznawane pozycje.
W 1975 roku powstaje Delegatura ZPAF, a trzy lata później – Okręg Świętokrzyski ZPAF. Jeszcze raz należy tu przywołać postać Pawła Pierścińskiego. Jego głębokiemu zaangażowaniu i uporczywości działacza (był długoletnim prezesem OŚ ZPAF, także prezesem Zarządu Głównego związku) i autorytetowi artysty, Okręg Świętokrzyski i kielecka fotografia zawdzięczają swą wysoką pozycję.
W trzech minionych dziesiątkach lat zamyka się kilka epok w dziejach nie tylko kieleckiej fotografii, choć na jej obszarze zaznaczyły się może dobitniej i silniej, aniżeli w szerszej perspektywie. Kielecka fotografia przez długi czas (a może dzisiaj w pewnym sensie jeszcze) pozostawała zakładnikiem jej największych sukcesów czyli szkoły krajobrazu, a nawet z jej kompleksem, bowiem z trudem wyzwalała się spod dominacji pejzażowej. W Kielcach jakby wypadało zajmować się krajobrazem. Po zaniedbywane tematy śmiało sięgają pokolenia twórców, dla których fotografia analogowa to jak furmanka wobec automobilu, mających znakomite lustrzanki cyfrowe współpracujące z komputerem. Fotografia się zdemokratyzowała i wyzwoliła z “brudnej” alchemii. Dzisiaj łatwiej, ale i trudniej… W sumie na pewno ciekawiej, ogromne pole dla wyobraźni i możliwości kreacji nowych światów.
Ostatnie lata przyniosły znaczący rozwój Oddziału Świętokrzyskiego ZPAF. Bo coraz więcej adeptów sztuki fotograficznej spełnia warunki, by zostać pasowanymi na artystę. Ale także dlatego, że niemałe grono doświadczonych artystów spoza regionu zgłasza chęć przynależności do kieleckiego oddziału, choć mają związkowe ogniwa blisko, u siebie. Musi być jakiś szczególny powód, że wybierają Kielce…
Jerzy Daniel
Tekst ukazał się w miesięczniku „Teraz” (Kielce, czerwiec 2009 r.)