"Stara Galeria" ZPAF, Pl. Zamkowy 8 w Warszawie wraz z Autorem zapraszają na wystawę fotografii "Portret nieportretowalnego".
Wystawa jest czynna codziennie od 10:00 do 18:00.
Finisaż wystawy jest zaplanowany na 15.07.2020.
Portret nieportretowalnego
Cykl Portret nieportretowalnego należy do szeregu moich cykli fotograficznych dotyczących podobieństw form i znaczeń w różnych skalach i kontekstach. Poszukiwania w tym obszarze stały się moim wiodącym zainteresowaniem artystycznym. Natura tych podobieństw wydaje mi się interesującym tematem eksploracji artystycznej – a szczególnie fotograficznej. Fotografia bowiem (oczywiście niemanipulowana), mimo różnych jej nieobiektywności, pokazuje faktyczne istnienie takich podobieństw form. W pewien sposób opisuje świat, zwraca uwagę na rzeczywiście istniejące związki wizualne. Dostrzeżone subiektywnym okiem, zinterpretowane przez subiektywny umysł, pokazane w indywidualny sposób, ale jednak istniejące. Zauważone, nie wygenerowane, nie wymyślone.
Tym razem tematem są próby sportretowania czegoś, czego „z natury” nie podejrzewalibyśmy o możliwość sportretowania. Kiedy jednak zacznie się patrzeć w ten sposób, okazuje się, że nieożywione otoczenie wręcz czeka na odkrycie takiej jego strony. Obrazy zaczynają przychodzić same, jakby mówiły: Oto jestem, objawiam ci się, sfotografuj mnie. I mnie. I mnie... I okazuje się, że sformułowanie „z natury” nabiera innego, odwrotnego znaczenia: „z natury” takie spojrzenie pasuje. Powstałe obrazy pasują do siebie wzajemnie. Pasują nawet parami, ujawniając dodatkową warstwę możliwości ich postrzegania i wzajemnej spójności. Czy zatem „ludzkie oblicze” nie jest właściwe jedynie dla ludzi?
Aktualna sytuacja – pandemia koronawirusa i przewidywania, że wobec postępującej globalizacji i zmian klimatycznych takie okresy będą się powtarzać – nieoczekiwanie stawia dodatkowe pytanie: czy wobec konieczności fizycznej izolacji społecznej zaczniemy personifikować otoczenie? Czy takie spojrzenie na przedmioty stanie się powszechne wobec powszechniejącej tęsknoty do kontaktu z drugim człowiekiem nie przez płaski ekran (albo i tylko przed zmysł słuchu), lecz bezpośrednio twarzą w twarz? I to widoczną twarzą, nie zasłoniętą? Trójwymiarową, namacalną.
Albo z innej strony: czy sztuczna inteligencja, coraz lepiej rozpoznająca twarze i postacie, też rozpoznałaby w zaprezentowanych motywach „coś do sportretowania”? Czy taki sposób patrzenia i kojarzenia jest właściwy tylko dla człowieka? Czy w ogóle pozostanie jeszcze coś „właściwego tylko dla człowieka” w świecie coraz bardziej wyrafinowanej AI? Czy sztuczna inteligencja przedefiniuje lub wręcz przeskaluje nawet sferę uczuć, tak jak ma to miejsce w oscarowym filmie „Ona” (Her, 2013)? Może za daleko odbiegam skojarzeniami od Portretu nieportretowalnego... Ale chyba to dobrze, że sztuka prowadzi poza samą siebie i nie zamyka refleksji na samej sobie. Piszę to jako autor, który przecież – po zakończeniu prac – staje się również odbiorcą. Mam nadzieję, że i Ty, Drogi Widzu, podzielisz moje refleksje oglądając prace.
Zapraszam do przeczytania recenzji Andrzeja Zygmuntowicza – wykładowcy Uniwersytetu Warszawskiego oraz przewodniczącego Rady Artystycznej ZPAF – i do obejrzenia fotografii.
Piotr Bieniek
O Autorze
Piotr Bieniek – artysta fotografik, członek rzeczywisty ZPAF oraz Fotoklubu RP, posiada tytuł AFIAP. Nauczyciel fotografii, egzaminator OKE w zawodzie fototechnik. Jako pracownik naukowy Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie prowadzi m.in. dwa cykle wykładów ogólnouczelnianych o tematyce fotograficznej oraz zajęcia popularyzujące fotografię. Absolwent AGH, doktor nauk chemicznych.
Jak pisze: W fotografii interesuje mnie forma i sens obrazu niezależnie od tego, do jakiego gatunku on należy. Fotografuję to, co wydaje mi się interesujące tematycznie lub wizualnie. W konsekwencji tematyka moich fotografii jest zróżnicowana. Jednak szczególnie zaciekawiło mnie podobieństwo form i znaczeń w różnych skalach i kontekstach.
Autor kilkunastu wystaw indywidualnych. Współautor licznych wystaw zbiorowych. Wiele jego prac uczestniczyło w międzynarodowych salonach pod patronatem FIAP i PSA, zdobywał również nagrody i wyróżnienia w prestiżowych międzynarodowych konkursach Px3 (Prix de la Photographie, Paris), London International Creative Competition, International Photography Awards, Moscow International Foto Awards.
Portret nieportretowalnego – recenzja
Żyjemy w czasach skrajnie zmieniającego się życia społecznego. Nowe technologie, które zawładnęły ogromną częścią świata, zmieniają, dzień po dniu, formy budowania relacji międzyludzkich, zmieniają metody poznawania świata i jego penetrowania, zmieniają zdobywanie informacji, zmieniają kontakt z kulturą i wprowadzają mnóstwo nowych, często nieznanych wcześniej, zachowań, sposobów spędzania czasu czy tworzenia związków międzyludzkich. Kto nie nadąża za rozpędzoną nową rzeczywistością odstawiany jest na boczny tor, by nie hamował tych co pędzą. Ale wcześniejsze formy, mimo tej niesamowitej dynamiki tego co nowe, dalej istnieją, przeobrażają się zainspirowane tym co nadeszło, korzystają z niego by komunikować się w zrozumiały sposób z odbiorcami ukształtowanymi przez to co jest „tu i teraz”.
Taką drogę przyjął Piotr Bieniek pracując nad cyklem zdjęć Portret nieportretowalnego. Wykorzystał niebywałą dziś popularność gier, tych komputerowych, ale i tych planszowych. Jak w każdej grze, także w jego zdjęciach pojawia się zagadka, łamigłówka czy jakiś kłopot, na który trzeba zareagować sprytem, szybkością, umiejętnością skojarzeń, łatwością łączenia ze sobą elementów z pozoru niepasujących, nieprawdopodobnych, czy też odczytywaniem ukrytych znaczeń. Jego gra polega na odnajdowaniu podobieństw. Podobieństw dosyć szczególnych, występujących między obiektami ujętymi na zdjęciach, a także między tym co na zdjęciach a tym co jest rozpoznawalnym znakiem, zapisanym od wieków w naszej kulturze. Bieniek uzbrojony w aparat fotograficzny zyskuje trzecie oko, ono pozwala mu zobaczyć ciut więcej niż widzą idący obok niego. Zatrzymuje się, by to, co dla innych niewidzialne, zapisać na materiale światłoczułym, ale to nie koniec prowadzonej przez niego gry. On szuka dalej, wyczulone oko, wręcz zaprogramowane, znajduje powtórzenia motywu. Kształt już zarejestrowany miewa swoje duplikaty, takie nie wprost, trochę zagadkowe, będące jednak, jak to w wyrafinowanych grach, parą dla wzoru już obecnego, i tak powstają „bieńkowe” pary.
Wiele elementów internetowego świata przynależy do zbioru popkultury. Ponowoczesny świat to mieszanina wszystkiego ze wszystkim; naukowcy jak zwykle starają się uporządkować chaos współczesności, jednak stworzenie piramidy, która wprowadziłaby od nowa system wartości, od podstawy po sam czubek, wydaje się być niemożliwe. Sporo osób o popkulturze myśli nie najlepiej, ale ona też bywa inspirująca. Jesteśmy otoczeni ze wszystkich stron banałem, wyrafinowanie coraz częściej ma niszowy charakter, coraz częściej spychane jest na margines, by nie przeszkadzało w konsumowaniu tego co łatwe, bardzo lekko strawne, nie wymuszające aktywności intelektualnej czy ciekawości estetycznej. Ma być ładnie, ma być popularnie, ma być do przyjęcia przez każdego, no może przez większość, bo wyjątki zawsze się znajdą. Bieniek fotografuje rzeczy oczywiste, zwykłe, spotykane na każdym kroku, one go nie zachwycają jakąś szczególną urodą, one są dookoła nas jako elementy kultury materialnej, wśród których przychodzi nam żyć. Większość z nich po prostu jest, jako elementy o użytkowym charakterze, służące normalnemu funkcjonowaniu, nic ponadto. Fotografia ma jednak specyficzny dar, z którego Bieniek korzysta: to kadrowanie. Odpowiednie ustawienie się wobec zauważonej sceny i jej kompozycji zmienia sens uwiecznionej rzeczywistości. To co jest na zdjęciach da się nazwać – liść na parkowej ławce, ślad światła na skale, odprysk tynku, papierowa chustka zgnieciona byle jak, krople wody na blasze, porzucone warzywa, szczątki ulotki na szybie, szmata leżąca od dawna w wodzie, ale nie one są prawdziwym tematem. I tu zaczyna się gra Bieńka z odbiorcą. Te z pozoru przypadkowe przedmioty ujęte w kadrze mają konkretne nawiązania do jednego z najczęściej obecnych w naszej kulturze znaków. Bieniek wszędzie widzi wizerunek człowieka, wszystkie jego kadry to portrety. Raczej nietypowe, to nie ci których spotykamy idąc ulicą, czy gdy jesteśmy w sklepie lub pracy, to figury objawiające się w naszych snach, wyobrażone nocną porą w ciemnym zaułku, gdy mała ilość światła nie pozwala dojrzeć rzeczywistego wyglądu zauważonej postaci, to podobizny twarzy z horrorów i japońskich dobranocek, ale czasem odnajdziemy wyraźne podobieństwo do rysów bohaterek lub bohaterów „Panien z Awinionu” Picassa, „Krzyku” Muncha czy „Papieża” Bacona. Wyobraźnia fotografa reaguje na chwilowe impulsy, dostrzega w banale ukrytą zagadkę i podpowiada możliwą interpretację tego co zauważone, a nie do końca zrozumiane. To swoiste powidoki prowokujące do nazwania tego, co na moment przykuło uwagę, do skonkretyzowania i nadania sensownego znaczenia zobaczonemu kształtowi. Nie zawsze to piękne, ale czy samo piękno i sami piękni są wokół nas?
Piotr Bieniek swoim cyklem Portret nieportretowalnego pokazuje jak różne mogą być inspiracje, jak dla twórczego fotografa byle co, jak choćby kamień ciekawie oświetlony, wyschnięte zielsko samoistnie poskręcane lub podobnie zwykłe obiekty mogą być zaczynem do opowiedzenia znacznie poważniejszej historii. Historii o tym, że warto czerpać ze wszystkiego co jest naszą kulturą, tą materialną i tą duchową, przetrawiać to po swojemu i zaproponować oryginalne, autorskie dzieło innym do budowania własnych refleksji na temat zwykłości a jednocześnie niezwykłości zawartych w otaczającym nas świecie, tych pięknych, pełnych harmonii i nowoczesnych, jak i tych zwykłych, często szpetnych i pachnących starzyzną. To wszystko istotne znaki naszej kultury, one razem tworzą kompletną ikonosferę zbudowaną świadomie, a czasem niechcący, przez człowieka.
Andrzej Zygmuntowicz
Wideorelacja z otwarcia wystawy "Portret nieportretowalnego"